Strona:Stefan Napierski - Obrazy z podróży.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pozwól westchnąć powiewem, zanim zgasisz oczy!
Spójrz, kiedy dzień opada, wślad poza mną kroczy
Cień drzew. Gałęźmi gościnnie szeleści,
Do spoczynku zaprasza, jak w starej powieści,
I pod dębem raz jeszcze drżącemi rękoma
Łamię chleb. Trzeszczy w zębach ta razowca kromka,
Zbóż dookolnych plony. Popiję go mlekiem,
I drogi się rozłożą, białe i dalekie,
Osnute sinym pyłem perłowe winnice
Nad popielate zmierzchem i mleczne ulice
Chłód, miły sercu, rzucą na tę jedną chwilę,
W której, spojony z ziemią, nie zapragnę tyle
Jej, by wreszcie odpocząć. Oddaloną burzę
Wdychając, widnokręgiem teraz się nie znużę
I w podzięce ku ziemi sennej się pochylę.



GHETTO WIEDEŃSKIE
Poza wąską, szarą, zamuloną rzeką, która was odgradza, przegradza nieprzekraczalnie, dzieli na zawsze, jak najtragiczniejszy wyraz świata: „nigdy!“;
za tym potokiem wspaniale - barbarzyńskiej rozpaczy, zwolna cofającym się wstecz, ku praźródłom, zasypanym okropnym gruzem tysiącleci,
(a przez most z obcych dzielnic miasta huczą na motocyklach przestrzeń gwałcący, silni optymiści, w szkarłatnych koszulach, z różą między zębami, lśniącemi, połyskującemi wilczo):