Strona:Stefan Napierski - Elegje.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trudniejsza jest cierpliwość, lojalność, męstwo, wytrwała prostota; jej dostojeństwo osądza nas bez apelacji;
Onieśmielenie większe, niźli wobec głośnego prozaika, laureata Nobla
(Znam logarytmiczność storturowanych jego zdań, jasnowidzenie składni, wymyślny kunszt znaków przestankowych, samobiczującą się przebiegłość, wysiloną harmonję, znam wielkość i hańbę napamięć;
Znam ich wszystkich, o, bliźni wszechkrajów i czasów, znam do dna, z zamkniętemi szczelnie oczami i wiem, jak trudne jest braterstwo);
Ty, ty jeden, jesteś tajemniczo - prosty, zagadkowo - doraźny, i tak bezpośrednio, tak bez wysiłku, tak sprawiedliwie szczęśliwy.
Ach! masz talent do szczęścia, jego patent i bezwzględnie najszlachetniejszą nobilitację losu;
Masz, ty jeno masz, legitymację wobec gwiazd;
Któż z nas, znużonych niewiedzą, ośmieli się to powiedzieć o sobie,
Z ręką na sercu, a ręka nie zadrży, a serce nie zadygoce?
O, prawo harmonji! ty jeden, nie pragnąc, je znasz.
Orfeuszu! zielona witka wierzbowa
W twych palcach smukłych jak klucz do otchłani:
Nie rani. Śpiewa.
Spójrz! przed nami ulewa
I drzewa jak strzały grożą.
Na bruku nie wspomnij mnie. Ugódź.

XXIV

Tu nareszcie, na skwerze, pod kościołem św. Pawła (cóż za ohydna zbieranina posągów!),
Odpocząć można od huku miasta, od nierozumnego zagnania, od frenezji, która ma zagłuszyć od trzasku walącej się Europy;