Strona:Stefan Napierski-Ziemia, siostra daleka.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
LAWINA HARMONJI

W szumie tak łatwo usnąć, — dziwne krople
z igieł podłużnych gdy spływają z trudem,
wahając się, jak z rzęs o zmierzchu skąpe
łzy; doganiają się i potoczyście
ciekną, jak z oczu, co wreszcie przystają
na wzbierający szloch. Lira napięta
pomiędzy chmurnem bezmiernem sklepieniem
a ziemią, którą czujesz pod stopami,
grząską i czarną, jak otwarta rana:
i w nią zapadasz się, jak w rozchylone
wargi wilgotny śpiew. Podłużne, śliskie,
jak skryte żmije, wytrwałe korzenie
pod głazy ryją się, jak pnącze piekieł,
jak wężowisko Meduzy, — a tarczą
płaską i gładką i znieruchomiałą:
gleby pierś, czujna i trwożna, jak serce —
podważą! Słyszysz: kamienie gruchocą,
jak wyłamane z cyklopowej gęby
zęby! A tam się płaczki wciąż kołyszą,
czerniejąc: świerki, nad brzegiem, co tonie
w zbełtanem morzu ciemności, tumanów
siwych, w pojęku głosów, w księżycowym