Strona:Stefan Grabiński - Przypowieść o krecie tunelowym (1926).djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się na białoróżowy, z kolei przeszedł w kolor różowy, potem brązowy, czerwonobrunatny i ciemnoplamisty, by wkońcu plamisty, by w końcu wrócić
Zjawisko było niezwykłe i jedyne. Ten zwierzoczłowiek i te ziemnowodne stworzenia zdawali się ze sobą rozmawiać łączoną grą skóry…
Pogrążony w głębokiej zadumie nad cudami tego dziwnego ustronia Florek nagle ocknął się i instynktownie spojrzał na zegarek. Była druga po północy. Za pół godziny miał przejechać przez tunel pociąg. Drożnik na pożegnanie dotknął łagodnie ręki starca i szybko zaczął przeciskać się z powrotem przez szczelinę. W parę minut potem przywracał już tunelowi jego normalny, „urzędowy“ wygląd i mrużąc oczy pod racami elektrycznego światła, zajmował służbową pozycję przed budką…
Odkrycie jaskini i jej mieszkańca wpłynęło na życie Florka rozstrzygająco. Odtąd spędzał wszystkie wolne od zajęć chwile z podziemnym Proteuszem, którego przezwał Skalnikiem. Funkcje służbowe strażnika ściągnęły się do rozmiarów zła koniecznego, któremu spłacał haracz pełen wstrętu i wewnętrznego sprzeciwu.
Natomiast cały wyżywał się w towarzystwie jaskiniowca i jego płazów. Tu znalazł spełnienie swych pragnień, tu zawinął nareszcie do utęsknionej przystani. Jaskinia Skalnika stała się dlań „Grotą Zapomnienia“.
Spoufalili się i przywykli do siebie ogromnie. Ciągłość współżycia ułatwiła porozumienie, usunęła różnice poziomów. Przy pomocy całego systemu wymyślonych przez się znaków, gestów i dźwięków Skalnik i strażnik tunelowy dzielili się wiadomościami o sobie, poznawali swą przeszłość. W ten