Strona:Stefan Grabiński - Namiętność.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Byczkowski zwrócił uwagę na bogactwo inwencji kapitelów, które podpierają Pałac Dożów, dziwnym przypadkiem rozmowę całą na to właśnie skierowując, czego brakowało własnej jego twórczości: na pomysłowość i oryginalność.
I wtedy wyjaśnił mu wielki twórca „Promethidiona“, że nieśmiertelnem w Sztuce jest tylko to, co poczęło się w ukochaniu i że prawdziwe piękno kształtem jest miłości.
— A potem, kochany przyjacielu? — przerwała chwilowe milczenie Ineza. — A potem?
— A potem zstąpili na plac św. Marka, gdy był już zmierzch i „dokoła pod obiegającym czworobok placu korytarzem zaczynało być gwarno, porozświecały się kawiarnie i czekano muzyki przez wojskową kapelę z Czechów zwykle (w owych czasach) złożoną, wykonywanej tu w wieczór“. Do jednej z tych kawiarń, zapewne w podsieniach Procuratie Vecchie weszli...
— A nazajutrz — dokończyła donja — Byczkowski już nie żył.
— Tak. Poszedł na dno — jak córka Hjalmara z „Dzikiej kaczki“ Ibsena — zstąpił w głębiny morza, uświadomiwszy sobie przed-