Strona:Stefan Grabiński - Demon ruchu.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przez tłum zalegający halę wchodową dworca w Snowiu przeciskał się gorączkowo z walizą podróżną mały, nerwowy, w wyszarzałej zarzutce człowiek. Spieszyło mu się widocznie ogromnie, bo rozpychał gwałtownie gromady chłopów i rzucał się jak nurek w odmęt ludzkich ciał, od czasu do czasu wbijając niespokojne spojrzenie w tarczę zegara, królującego ponad morzem głów.
Było już kwadrans na czwartą po południu; za 10 minut odjeżdżał pociąg w kierunku K. Czas najwyższy, by kupić bilet i znaleść miejsce.
Wreszcie po nadludzkich wysiłkach p. Agapit Kluczka przedostał się w okolicę kasy, by tu stanąć w ogonku i czekać cierpliwie, aż przyjdzie nań kolej. Lecz powolne posuwanie się naprzód, o krok na minutę znać go mocno niecierpliwiło, bo wkrótce zauważyli sąsiedzi widoczną u towarzysza niedoli tendencyę do przyspieszenia pielgrzymki. Wreszcie ziajany, czerwony jak upiór, z krop-