Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nym sobie ciosie, rzucił się ponownie na ratunek ukochanej, było już za późno. Zaszczuta w róg pokoju, odcięta od żywych przez nieubłaganą marę, zaniosła się nagle obłąkanym śmiechem i wskoczywszy na sofę, runęła przez otwarte okno wdół...