Strona:Stefan Grabiński - Cień Bafometa.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zywali skłonność do transcendentalnych mrzonek. A przecież miał umysł potężny.
— To jeszcze nie kwestja. Taki Pitagoras, Platon, Dante, Szekspir, Słowacki lub Dostojewski byli chyba jaźniami potężniejszemi od ministra Pradery — a wierzyli... Zresztą w ostatnich czasach t. zw. nauki metapsychiczne dostarczają na to coraz to więcej, coraz to bardziej przekonywujących dowodów. Weźmy np. choćby tylko jedno ich specjalne odgałęzienie, znane pod nazwą medjumizmu.
— Stoliki wirujące, co? — uśmiechnęła się z lekceważeniem. — Brałam raz udział w tych eksperymentach, lecz nie nawróciły mnie. Wszystko można tu wytłumaczyć podświadomem działaniem ludzkiego fluidu, czy innej jakiejś (mniejsza o nazwę) energji, wypływającej przez kończyny palców z naszego organizmu; nie potrzeba aż uciekać się do pomocy „duchów“.
— Zapewne — lecz są objawy głębsze i bardziej zagadkowe. Czy widziałaś kiedy fenomen materjalizacji?
— Nie. Słyszałam tylko o nim. Wspomniał mi raz o tem Kazik.
— Czy wątpił też w realność tych objawów?
— To — nie, lecz sądził, że fantomy są tworem samych medjów i nie mają nic wspólnego z zaświatem.
— Pomijając narazie kwestję interwencji świata duchów przy tej kategorji zjawisk, czyż nie zastanawia sam fakt materjalizacji, tego dziwnego, nieprawdopodobnego wprost kształtowania się widm, które czasem