Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Garczyński - Wacława dzieje.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
47
CZĘŚĆ DRUGA.

Pokazywał się zawsze tak gorliwym, czynnym!
Dziś tylko — długo bracia rozmawiali związku,
I radzili co czynić, aż gdy kół turkoty,
I miganie się świateł i stangretów wrzaski
Dały znać, że już z balu wyjeżdżają maski.
Związkowi tajemnemi wynieśli się wroty,
Każdy płaszczem obwinął zadumane lice
Wszyscy się w różne miasta rozpierzchli ulice.


III.
OBRAZY.

Gdzie mnie wiedziesz? — stolica została za nami,
Księżyc schodzi z niebiosów — zorza nie daleka —
Kiwasz i kiwasz ciągle — czy mnie wzrok nie mami,
To cmentarz — grobów pełno — z trumien zdjęte wieka,
Groby porozwalane — oszukańcze podły!
Słowa twoje bezczelne serca mi nie zwiodły,
I strachy niczym dla mnie — znam się ja z strachami!

NIEZNAJOMY.
(Siada na grobowcu, bierze duże trupie głowy i bijąc jednę o drugą poważnym głosem mówi.)

Genjuszu! kiedy burza ześle wiatry mściwe,
I morzem ognia niebo się zapali
Chcę jak rumaka schwycić fali grzywę
I twojem skrzydłem popędzić na fali,
Niechaj nadpowietrzne żagle
Serce moje — duszę wzmogą;
Chmury zgniotę moją nogą
I do jarzma wiatry znaglę.[1]

(Do Wacława.)

Tyś mój pan — jam twój sługa!

WACŁAW.

Jakto — co to znaczy

NIEZNAJOMY.

To moje wieczne prawo — tak jest, nie inaczej —
Moje prawo, mój w końcu obowiązek święty,
Temu się z chęcią oddać w poddaństwa usługi,
Kto jak Mojżesz, jak z resztą wielki prorok drugi,

  1. Z pierwszej części.