Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Gębarski - W pruskich szponach (cz. I).pdf/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dopomógł im pożyczkami. Dziś Olszewo nazywają Holtzau i uważają je, jako od wieków rdzennie niemiecką wioskę; w izbach porozwieszali portrety Bismarka i kajzerów. Trzeba było jeszcze większego nieszczęścia, które w innych warunkach mogłoby być szczęściem dla naszej wioski.
Rząd przysłał przed kilku laty nauczyciela z poleceniem, aby przeprowadził budowę nowej szkoły w Olszewie. Zaciekły to Niemiec, któryby wszystko co polskie, rad, jak to mówią, w łyżce wody utopić.
Już on ani słowa po polsku nie umiał, czy też nie chciał się nauczyć, gdy dawniejszy nauczyciel chętnie nieraz rozmawiał po polsku.
Nastały niebawem czasy przymusu szkolnego, każdy we wsi musiał do pruskiej, a nie innej szkoły dzieci posyłać. Zaczęto też mówić, że w Berlinie hakatyści ukuli nowe prawo, aby w Wielkopolsce zaprowadzić w szkołach wykład religii i naukę pacierza w języku niemieckim. Nie chcieliśmy temu wierzyć, a jednak wkrótce parlament niemiecki uchwalił to nieludzkie prawo.
Nasz nauczyciel w Olszewie tryumfował. Nastąpił opór dziatwy naszej, która nie chciały w szkole mówić po niemiecku Modlitwy Pańskiej.