Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stępy techniki ułatwiły niezmiernie pracę ludzką. Woda i wytwarzana przez nią elektryczność zmywały lub wysysały z ziemi siłą potężną jej skarby.
I to jednak już tylko w t. zw. odkrywkach, bo od czasu wynalezienia wyrobu, drogą syntezy, złota, srebra i kilku innych metali, uważanych jeszcze w wieku dwudziestym za pierwiastki — zagłębianie się w skorupę ziemską — przy pomocy kosztownych przyrządów na setki metrów i kopanie tam szybów kilometrowych nie opłacało się wcale.
A jeżeli w wiekach ubiegłych maszyna wypierała stopniowo pracę ręczną, to teraz maszyny robiły niemal wszystko z tą tylko różnicą, że człowiek stał się teraz panem maszyny, gdy przedtem był jej niewolnikiem.
Pod tym względem selekcja sił robotniczych, oparta na ścisłych badaniach naukowych, których owocem były metody, umożliwiające dokładne określenie uzdolnienia każdego indywiduum, wydała rezultaty nadzwyczajne. Rytm pracy ludzkiej nie potrzebował już pędzić za rytmem maszyn. Właściwi ludzie znaleźli się na właściwych miejscach. Praca stała się przyjemnością, zamiast być ciężarem dla człowieka.
Jeżeli już mowa o pracy brudnej i ciężkiej, to w nowych miastach przestało też być zagadnieniem trapiącem: czyszczenie ulic i utrzymywanie w porządku domów. Pneumatyczne wsysacze nieczystości i kurzu, używane w dwudziestym wieku