Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy, że próżne są nasze wysiłki, że za kilka dni będziemy mieli wroga tutaj i znów ogromną połać kraju zniszczoną doszczętnie. Wprawdzie ocknęła się Ameryka i może raczy istotnie pośpieszyć nam z pomocą. Ale nim słońce wzejdzie, rosa oczy wyje! Nie czas zwlekać. Jeżeli kto z was sądzi, że może być inaczej wobec dotychczasowego przebiegu wojny, niechże głos zabierze....
Tu rozejrzał się wzrokiem niespokojnym po obecnych i mówił dalej:
— Nie zarzucam nic dowództwu wojskowemu armij sprzymierzonych. Wiem, że zrobiło wszystko, co leżało w jego mocy, że nie zaniedbało niczego. Ale jakiż rezultat tych wysiłków?.... Nie, panowie, nie wolno nam przewlekać dłużej tej walki bezowocnej, tego strasznego zniszczenia i krwi rozlewu. Żądam natychmiastowego wysłania na front parlamentarjuszów z propozycją zawieszenia broni dla wszczęcia rokowań pokojowych. W ten tylko sposób możemy jeszcze ocalić Polskę od zguby!
Usiadł, drżąc cały, śród okrzyków, rozlegających się wzdłuż całego stołu:
— Popieramy, popieramy! Pokój za wszelką cenę! Nie dajmy zniszczyć kraju doreszty. Zanim pomoc nadejdzie, cała Polska legnie w gruzach!
Stawało się jasne, że wniosek posła pińskiego był tajonem pragnieniem ogromnej większości zebranych, to też pod wpływem ulgi, iż znalazł