Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale sława Bełtysa lamy zaćmiła tamtych, jak ogień ogromnego pożaru, buchającego dymami, zaćmiewa na pewien czas nawet blask słońca.
Dokoła lamy z monasteru ałtajskiego krążyły już niezliczone legendy. Powiadano nawet, że jest nieziemskiego pochodzenia, że począł się, na podobieństwo protoplasty Mongołów, Budancara, w łonie matki ze związku jej z tengrjem — duchem niebiańskim. Trzeźwiejsi jednak i starsi ludziska, pamiętający młode lata słynnego lamy, wzruszali na takie opowiadania ramionami. Wszak wiedzieli, że Bełtys jest synem Burjata selengińskiego, którego przodkowie, uciekając w siedemnastym wieku przed najściem chana Ojrotów, Boszoktu, powędrowali nad dolną Selengę w granice rosyjskie i tam osiedli, i że ojciec Bełtysa, wielce pobożny lamaita, sam przywiózł syna do Mongolji, aby tu poświęcić go stanowi duchownemu. Wszak pamiętali jeszcze, że w młodym wieku nazywano Bełtysa Orosem, ze względu na jego pochodzenie.
Ale to ziemskie, zgoła naturalne pochodzenie Bełtysa nie przeszkadzało, że już jako młodzieniec, będąc jeszcze skromnym bandim, okazywał niezwykłą moc ducha i ciała, że jako getsuł poddawał się dobrowolnie najcięższym próbom fizycznym, znosząc bez szemrania straszne dla innych męki, że zagłębiał się w kontemplacji religijnej do tego stopnia, iż stawał się całkiem nieczuły na to, co się dokoła niego dzieje, i że w chwilach takich promieniał jakąś siłą niesamowitą, poruszającą do-