Strona:Stefan Barszczewski - Czandu.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łaniające się z osłonek tajemnicy, stawały się coraz jaśniejsze dla genjalnych badaczów nowego zmysłu, pozwalającego ogarnąć to, czego żadne przyrządy naukowe ogarnąć nie zdołały.
Przyznano — jak przewidywał Edward Schuré[1] — transcedentalnym władzom duszy należną im godność i rolę i zorganizowano je pod kontrolą nauki.
Dla ogółu wszakże były to rzeczy prawie nieznane. Ogół interesował się (tem bardziej teraz, gdy pod wpływem zupełnej beztroski ogarnęło go lenistwo ducha), tylko przejawami najjaskrawszemi tej wiedzy, o których donosiła mu prasa w rubryce wiadomości potocznych, a które przywykł już uważać za całkiem naturalne narówni ze zjawiskami radjotelegrafu, radjotelefonu, telefotografji lub telemechaniki.
I Parker zatem, który przy spełnianiu obowiązków urzędowych winien był polegać tylko na danych pozytywnych, przyjął bez zdziwienia wiadomość, udzieloną mu przez Znicza, choć okoliczności, śród których nastąpiło porwanie Eli i Lecrane‘a, zdawały mu się — jako szefowi policji, odpowiedzialnemu za bezpieczeństwo obywateli także na szlakach powietrznych — prawie nie do wiary.

— Ależ to raport niesłychany! — zawołał, zanim poseł zdążył mu opowiedzieć wszystko o zaj-

  1. „Wielcy wtajemniczeni“.