Strona:Stefan Żeromski - Wisła.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie z drzewnej kory przeprawiał się na jej brzeg drugi?
Kości jego potomków śpią dotąd wzdłuż rozległej doliny, po słonecznych pagórkach krakowskiej, sandomierskiej i lubelskiej ziemi, pod piaszczystemi wzgórzami mazowsza i w nizinach dolnego biegu, złożone w skrzyniach kamiennych, nakrytych płasko łupanym głazem, stopami na wschód słońca zwrócone.
Broń i narzędzie z gładzonego krzemienia, głębokie, kuliste, lub wysmukłe naczynie z gliny, w którem żal i trwoga potomnych przy wezgłowiu zmarłego stawiała bogu niewiadomemu obiatę, na zawsze zostały w tych ziemiach.
Czarne ślady okrągłych popielisk, przesiąkłe krwią, resztkami pożywienia, nawozem i okruchem naczynia, pełne ko-