Strona:Stefan Żeromski - Wisła.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się mnóstwem ujść w najgłębszą zatokę Bałtyku, mieszając słodkie polskie wody ze słonym nurtem, głębią morza idącym z oceanu.
Złote wiślane smugi niosą się daleko w zielonawy przestwór morza, w błękitnawy jego widnokrąg, co z niebiosami nieskończonemi się spaja.
W niebiosa znowu, tam, skąd przyszła, odchodzi Wisła.
A nim zaginie w niedocieczonej morza tajemnicy, wykreśla kierunek westchnieniu polskiemu, tęsknej źrenicy pokazuje cel, wspomina szlak zaginiony, zapomniany, wzgardzony, jakoby ślad brózdy pośród morskiego odmętu wyoranej przez szkutę Jana z Kolna, najdzielniejszego żeglarza Bałtyku i najśmielszego syna Polski, co w piętnastem