dem, czynnością niemal państwową, za którą czeka materyalna nagroda. Tutaj, w tym lesie modlitwa owej gromady była świętem westchnieniem. Piotr wiedział, że poniekąd tak było, lecz coś burzyło się w jego duszy i zaprzeczało. Mówił tedy: — Przecie to są unici, więc zapewne z pochodzenia rusini. — Nie zupełnie. Są wśród nich najszczersi polacy, przez pokrewieństwa albo tendencyjną formalistykę zapisani na unię, a dziś na prawosławie. A zresztą ci „rusini“ są to potomkowie jadźwingów, którzy przyjęli mowę polską lub białoruską. — Tak, być może. Katolicyzm przygarnął niegdyś tę „świętą ruś“, świętą biedę. Lecz czemuż wy ciągniecie ich jeszcze teraz na męczeństwo? — Och, z tą waszą wysoką, ponadwyznaniową filozofią! Jak to wygodnie stać poza dzisiejszemi dniami, poza tym ludem i poza Polską! A tymczasem ten lud jest to jedna z najważniejszych Polski spraw ........... Nie za nas się ta sprawa zaczęła i nie za nas się skończy. Wieki ją dawne zadzierzgnęły. — Nie wszystko, co dawne wieki zadzierzgnęły, trzeba trzymać w tymże stanie. ....................................................................................................................................