Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
219

ludziom, dzierżącym klucz od kasy, i przeszły do ludzi wolnych w duchu.
— Niestety, — to być nie może. Wszystko, tylko nie powrót do romantyzmu! Kto włada kasą, włada idejami. Tak jest na świecie wszędzie, a więc i u nas, w tej... Polsce. Żałuję, że moja skromna oferta doznała tak sromotnej porażki... — uśmiechnął się hrabia Nastawa.
Do pokoju weszła hrabina w towarzystwie Gustawa Bezmiana. „Ajnos“ ucieszył się, zobaczywszy towarzyszów, gdyż w salonie nie miał powodzenia. Wszystko, co mówił z odświętnym zapałem, znane było i nudne oddawna. Wszystko, o czem perorował, sto tysięcy razy plugawione zostało na tym bruku krwawym Paryża przez setki blagierów, karyerowiczów, oszustów parlamentarnych, ministeryalnych i dziennikarskich, — oddawna wydrwione w stu piśmidłach, płatnych z kasy bogacza, — i tą drogą dostało się do umysłów.
Na widok tego Bezmiana oczy hrabiego, przygasłe od rozmowy z Piotrem Rozłuckim, zaiskrzyły się znowu, jak brylanty. Zręcznym ruchem i zręcznymi zwroty rozmowy Nastawa przekazał Piotra żonie, a sam przysiadł się do Bezmiana i wdał z nim w długą, arcydługą rozmowę, pełną obustronnego zainteresowania. Piotr słyszał, jak Bezmian „zapatruje się“ w obliczu Nastawy na syndykalizm, herveizm, neo-maltuzyanizm, jak to zwalcza, tamto podnosi, w to bije, całą mocą sachalińskiego entuzyazmu, a tamto obala, idąc do walki na całego. Słyszał także, jak na życzenie pana