Przejdź do zawartości

Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
198

Szczerze mówię! Tylko żeby na wsi, między prostym, co się nazywa narodem, gdzie uciśnione ludzie...
— Ech, ty, uciśniony! Kajdaniarska naturo... — mówił Rozłucki.
— Źle coś pewnie wyraziłem się?... — zaniepokoił się Bezmian.
— Dobrześ się pan wyraził w niewolniczej swojej mowie.
— Choć ja i mówić dobrze nie umiem, a jedno teraz czuję, jedno wiem...
— Cóż tam jeszcze?
— Powiem wam szczerze, panowie rodacy! Jak dobrze wówczas zrobili ci tam w Petersburgu, że nie powiesili, że tylko na katorgę zesłali!
— Doprawdy? — zaśmiał się Wolski.
— Toż mówię! Bo jakże piękne jest życie, jakże piękne! Całe lata je chwal, nie nachwalisz się. Śmierć przyjdzie, aż-ci postrzegasz, że dopieroby pora żyć zacząć...