Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 2.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
8

Ale mniejsza o to. Więc jakże się ta panna nazywa?
— Zaraz się dowiemy. Adwokaci, kochanku, wszystko wiedzą.
Wiktor uchylił drzwi i nakazał dyżurującej babinie:
— Niechno Karolowa poprosi tutaj duchem pana Darzewskiego.
Zwróciwszy się do Piotra oświadczył:
— Muszę cię uprzedzić, że Darzewski, który tu zaraz przyjdzie, to narzeczony mojej siostry.
— Kamy?
— No, tak, bo innej nie mam.
— A gdzież teraz jest Kama?
— Tu w Warszawie. Daje po staremu lekcye na pensyach.
Wszedł młody człowiek bardzo pięknej powierzchowności, typ dorodnego polaka. Gęste szare włosy piętrzyły się skrętami na jego kształtnej głowie. Mała broda ozdabiała twarz suchą, ściągłą i niezwykle sympatyczną.
— Stachu, — rekomendował gościa Wiktor, — to jest Piotr Rozłucki, nasz brat.
— Darzewski, — rzekł tamten krótko.
— Chodzi o to, jak się nazywa panienka, dla której nasz Piotruś poniósł tę oto szramę. Ta, wiesz, panna z waszego Podlasia...
Darzewski siadł przy biurku i uprzejmie, lecz badawczo przypatrywał się Piotrowi. W głębi jego jasnoniebieskich oczu malował się namysł i rozwaga. Rzekł lakonicznie: