Strona:Stefan Żeromski - Uroda życia tom 1.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




XI.

Nadmiernie pilnym pracownikiem w kancelaryi generała stał się porucznik Rozłucki. Bywał tam stale, a pracował z niesłychaną, ze zbyteczną i szkodliwą dla zdrowia pilnością. Każdy szczegół wyrysowywał i wymalowywał w dwójnasób starannie i po dziesięć razy. Przy tej okazyi poznał obyczaje domu, godziny jego i minuty, szmery i szelesty, przyzwyczajenia i nałogi osób, mowę zegarów, dźwięki i echa kroków, odgłosy drzwi i zgrzyty schodów. Wszystka ta umiejętność zmierzała do jednego celu, do szczęścia duszy i ciała, kiedy tajemnie biegł po krętych schodkach na piętro. Stopy jego tęskniły do dywanu jej pokoju, nozdrza do zapachu jej perfum, ręce do niewymownej gładkości jej dłoni, a oczy do jej oczu, do dwu czarnych aniołów, osłonionych subtelnością cieniów, niby dwojgiem płochliwych skrzydeł. Tatjana tęsknotą swoją powiększała jego tęsknotę. Wiedział, że czeka za matowem szkłem drzwi. Mówiła mu nieraz, że w nocy częstokroć bardzo długo płacze, jeśli minął bezpłodny dzień, w którego ciągu go nie widziała. Nie mogła wytłomaczyć, czego płacze, gdyż nie był kobietą, a więc nie był w stanie jej zrozumieć. Była