Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

imię wojska rzeczypospolitej francuskiej wznowiły i darowały ludowi tego odwiecznego kraju.

KSIĘŻNICZKA
— Jakże sławne są dzieje tego rodu! Ileż świątyń, ileż uniwersytetów, ile siedlisk artyzmu i ducha dźwignęła jego dłoń. Dzięki temu rodowi, nieśmiertelni artyści tworzyli arcydzieła. W cieniu ich szaty książęcej geniusz ludu włoskiego rozwijał skrzydła...

SUŁKOWSKI
— Ileż krwi gibelińskiej ściekło po stopniach jego tronu! Ile zbrodni kryje się w cieniu tego płaszcza, który okrywał ramiona Lukrecyi Borgia!...

KSIĘŻNICZKA
— Nieugięta włoska wola popychała ich przez czyny okrutne i przez strugi krwi przeciwników, — tak! — w górę, po stopniach dostojeństw, do monarszej korony. Czyliż waszmość nie widzisz, że i dziś duch tych książąt...
(wskazuje na portrety)
...żyje w ostatnim potomku. Kiedy wszystko ugięło się przed waszą najezdniczą siłą i poszło do waszego obozu składać pokłon kondotyerowi Francyi, ten jeden książę nie schylił przed wami głowy. Rzucił tron, lecz nie zgiął kolana przed tymi, którzy wymordowali swych królów. Nieśmiertelną dumę swych przodków uniósł ze sobą, uchodząc z ojczystego kraju...