Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

KAWALER MORDWINOW
— Cóż się dzieje ze stryjem waszmość pana, księciem Augustem Sułkowskim?

SUŁKOWSKI
— Mój wychowawca dawno nie żyje. Sądziłem, że waszmość pan, jako ambasador i wysoki urzędnik cesarza Rosyi, wiedziałeś o tem, gdyż mój opiekun był na liście osób, pobierających pensyę roczną od dworu petersburskiego za zdradzanie w ciągu wielu lat swej polskiej ojczyzny. Od chwili jego śmierci zmniejszyły się wydatki rosyjskiego cesarstwa.

KAWALER MORDWINOW
— Twarde słowa miotasz waszmość o zmarłym.

SUŁKOWSKI
— A tak, twarde miotam słowa. Ojczyzna moja była w przededniu odrodzenia, w dobie skupionej, wytężonej, wewnętrznej pracy ducha najlepszych jej synów. Wschodziła jutrznia nowa nad obszarami jej ziem. Cesarzowa Rosyi wytężyła wszystkie siły, żeby zniweczyć odrodzenie Polski, żeby utrzymać jej noc, — siłę szlachetczyzny, zgłupiałej w ciemnem próżniactwie — żeby zachować jej anarchię. Nastała nasza straszliwa śmierć. Mój wychowawca pobierał za to stałą płacę, ażeby wszystkiemi siłami utrzymać staro-szlachecką anarchię i sprowadzić na kraj śmierć.

KAWALER MORDWINOW
— Twarde słowa waszmości miotają się wyżej. Ja ich słuchać nie jestem w stanie. Ośmielę się zauważyć, że