Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciemności i patrzysz w ludzkie sprawy dokonane... Izydo! Gdybym przyszedł przed twoje oblicze, na twój ostatni sąd, rzuciłbym wyniosłe słowo, Że panowanie twoje na ziemi i w podziemiach nie było zupełne, a twoje ogarnięcie świata i zaświecia nie było doskonałe. Byłaś jeno obrazem natury istniejącej, wizerunkiem uczuć człowieka, posłusznego ustawom natury, a ja ukazałbym ci i polecił sądzić mękę, trudy, porażki i zwycięstwa człowieka, walczącego do ostatniego tchu z przepisami natury i walczącego i chimerami swej duszy o pokonanie ich i nakazanie im służby.

VENTURE
— Nie łatwo, bogowie odstępują swych praw. Co tu uwiecznione zostało w tym posągu, na to miliony takich, jak ty, złożyły się w trudzie i męce. Któż odgadnie, coby ci rzekła cicha bogini miłości? Któż wie, czy milczący jej uśmiech, która już tyle widziała, nie strąciłby w nicość twego zuchwalstwa?

SUŁKOWSKI
— Tego, co jest w nas, nie widziała. Człowieka, który przypasuje oręż i na wojnę wyzywa bogi — nie widziała. Człowieka, który z tronów bogi strąca — nie widziała. Człowieka, który zdobywa naturę bogów i to, co było ich dziedziną, zabiera na swoją własność — nie widziała.

VENTURE
— Człowiek nie może stać się bogiem, gdyż jest śmiertelny, a bóg, symbol natury, jest nieśmiertelny, jak natura