Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

KSIĘŻNICZKA
— A więc, — może się tak zdarzyć, że, jeśli waszmość raczysz mi dopomódz w odzyskaniu majątku, każde z nas dążyć będzie w inną stronę, pracując w samotności dla szczęścia swego kraju...

SUŁKOWSKI
— Tak. Obecnie pozostaje do załatwienia główna sprawa. Należy, żebyś pani wyjechała stąd niezwłocznie i to nie w towarzystwie hrabiego Antraiguesa. Ja sam będę prowadził twą sprawę, lecz on niech jej nadal nie dotyka.

KSIĘŻNICZKA
— Dobrze!

SUŁKOWSKI
— Udam się do generała i wszystko mu szczegółowo przedstawię. Nie mogę zataić, że będę go prosił...

KSIĘŻNICZKA
— Chciałabym waszmość panu oszczędzić tego upokorzenia. Dla tego to miałam zamiar prosić go sama.

SUŁKOWSKI
— Nie. To nie doprowadziłoby do celu. Bonaparte jest człowiekiem nieugiętym. Niema innej rady, tylko ja będę prosił go, jako nagrodę dla siebie, o zwrócenie majątku tobie, księżniczko.