Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ZAWILEC
— Rozumiem, panie kapitanie.

SUŁKOWSKI
— Drzwi z sieni do dużego pokoju zostaw uchylone patrz pilnie, co ten Francuz będzie tam robił. Gdyby przewracał moje papiery, albo podsłuchiwał pode drzwiami, wejdź i w mojem imieniu powiedz mu, że masz nad nim nadzór.

ZAWILEC
— Słucham, panie kapitanie.

SUŁKOWSKI
— Teraz idź za nim!
(Zawilec zamyka za sobą drzwi. Sułkowski przechadza isę po izbie z złożonymi rękoma — tam i z powrotem. Później siada przy stole, ukrywa twarz w dłoniach i długo tak pozostaje. Nierychło słychać na schodach kroki. Stukanie we drzwi. Zawilec otwiera je i wpuszcza do izby księżniczkę Gonzaga. Sułkowski składa jej zdaleka ukłon).

KSIĘŻNICZKA
(stojąc przy drzwiach)
— Przybyłam...

SUŁKOWSKI
— Źle się stało, pani, że przyjechałaś do Medyolanu.

KSIĘŻNICZKA
— Musiałam.