Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ANTRAIGUES
— Carnot, ten niezrównany strategos, ten prawy żołnierz, sprawca wyniesienia Bonapartego, powiedział o tobie, że gdyby zginął Bonaparte, w tobie ma Francya naczelnego wodza. On sam, Bonaparte, wyraził się, że jedynym awansem, jakiby ci mógł ofiarować, mógłby być awans na wodza. Bo któż może nim zostać? Kto? Berthier o mózgu leniwym i manierach wersalskiego lokaja, ciemny Massena, nie umiejący pisać ortograficznie, ale umiejący okradać swych żołnierzy, ażeby za ich skradziony żołd najmować harem i włóczyć go za sobą, Augereau, ciemny, jak zwyczajny, mężny rębacz, czy Serrurier, major z przedmieścia...?

SUŁKOWSKI
— Nic chcę słuchać tych zniewag na zasłużonych generałów!

ANTRAIGUES
— A jakiż waszmość panu dano awans za tyle prac, za te wszystkie oto trudy? Piszesz proklamacye do wojska. Czyż nie? Wszakże czytałem jeszcze w więzieniu te słowa: „Żołnierze! góry dzielą was od Francyi. Przemkniecie się przez nie, gdy będzie trzeba, na skrzydłach orlich“... Wszakże to waszmość pisałeś? To twój, to polski styl... Bonaparte takby nie umiał napisać — cha — cha! Dziś mu był potrzebny twój styl, podobnie jak potrzebną mu jest twoja osoba, a jutro użyje innego stylu, a twoją osobę pchnie w przepaść!