Strona:Stefan Żeromski - Sułkowski.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kochają świat i życie, lecz lekceważą śmierć dla wielkiej sprawy rewolucyi. Słońce rzeczypospolitej nigdy nie zachodzi i nigdy już nie zagaśnie, jak wieczne słońce na niebiosach. Ale wódz nie śpi po nocach, bo na jego ręku ta wielka armia spoczywa i dzięki niemu słońce wolności płonie na ziemi. Wódz musi nakarmić żołnierzy. Nakarmić nie ma czem. To też francuski dowódzca poruczył mi zwrócić się z zapytaniem do księcia Modeny, czyby nie zechciał wejść w dobrowolne układy. Pokój dotąd nie został zawarty. Książę Modeny zdeklarował się jako wróg armii francuskiej, skoro, mimo zawieszenia broni, wspierał materyalnie armię austryacką, zamkniętą w Mantui.
(Księżniczka, podparta na ręce, wpatruje się w Sułkowskiego. Nie daje żadnej odpowiedzi).
— Zwycięskie wojska francuskie, płonące od umiłowania wolności, zaufane w geniuszu swego wodza, znajdą sposoby do zmuszenia księcia Modeny, ażeby pokój zawarł i wypłacił kontrybucyę, jaką zechcą nałożyć. Lecz ja, oficer tych wojsk, ze względu na obecny stan armii, ośmielam się zanieść prośbę i błagać cię, pani, ażebyś wpłynęła na księcia o dobrowolne ustępstwo i wydanie części skarbu narodowego Modeny, k1óry był wywiózł z kraju...
(Księżniczka uśmiecha się szyderczo. Milczy).
— Jakąż otrzymam odpowiedź?

KSIĘŻNICZKA
— Nie mam żadnej wskazówki po temu, jak odpowiedzieć.