Strona:Stefan-Żeromski-Miedzymorze.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wydał Krzyżakom Sartawice, a w zakład wierności, najstarszego ze swych synów, Mestwina.
Lecz skoro tylko krzyżackie załogi odeszły spod Gdańska, podburzył ludy Sudawii nanowo, pociągnął Prusaków pod swoje chorągwie i ruszył w niziny Chełmińskie, do nogi mordując mieszkańców.
Brata Racibora, który z książętami polskimi się zmawiał, do więzienia wtrącił, a całą ziemię powiślańską, z wyjątkiem Chełmna, Torunia i Radzynia, spustoszył i spalił.
Berlewin, nowy marszałek Zakonu, zgromadził siły Krzyżackie i uderzył w najeźdźcę.
Początkowo Krzyżacy sukces w bitwie odnieśli, lecz, rozbiegłszy się za łupami, otoczeni zostali przez zastępy Pomorzan i Prusów.
Marszałek Berlewin poległ.
Z całego wojska Krzyżaków tylko dziesięciu rycerzy zdołało ucieczką się ocalić.
Rycerze, z Torunia na pomoc przybiegłszy, zastali już pole bitwy trupami zasłane, to też sromotnie uciekli.
Świętopełk popędził za nimi i niemałą klęskę im zadał.
Wróciwszy się pod Chełmno, oblegał tę twierdzę, ażeby syna Mestwina odebrać, który tam był więziony, oraz bezcenną szkatułkę z głową świętej Barbary.
Chełmno było tak wyludnione, iż biskup zachęcał dostojne niewiasty, by się łączyły z pachołkami i służbą.
Kobiety chełmińskie przywdziały były zbroje mężczyzn i wyszły na wały obronne do boju.