Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ale Fołtyn ordynanc zbiera stare siły
I w te słowa przemawia do Marcinka Żyły:

85 
„Marcinku! prawdę mówisz, że jesteś za młody,

A więc nie wiesz, że trzeba rozważyć rzecz wprzódy,
Potem mówić; oj, słaba jeszcze twoja głowa,
Byś śmiał do mnie stosować takich nauk słowa!
Mnie chcesz grozić? To ja mam od wrót do wrót chodzić?

90 
Gdzież honor gospodarzy, dać się za łby wodzić

I ulegać pogróżkom starego Fołtyna?
Moim nogom już starym chodzić nie nowina!
Noszą mnie lat sześćdziesiąt, a to bez nagany;
Nasłużyłem się dosyć pod wielkimi parny.

95 
Znał-li Marcin Klózioka Kaspra? Już pod trawą

Odpoczywa, z pańskiego stodolnego sławą,
A jam po nim nastąpił! Znosiłem upały
Słońca; gdy prace w polu na jesień ustały,
Gdy w sąsiekach wyglądał młocki owoc polny,

100 
Śród mrozów stary Fołtyn był wierny stodolny!

Nigdy nóg nie szczędziłem, a Marcinek młody
Zarziuca mi lenistwo? Gdzież Pan masz dowody?
Jeśli ja, co być może, opuściłem kogo
Zwołując do gromady, nie karz mnie tak srogo!

105 
Nie o milę odległy sąsiad od sąsiada,

Niechże woła ten tego, a będzie gromada.
Wszak podług tej kolei, jak we wsi mieszkacie,
Pilnować straży nocnej obowiązek macie,
A któż was tam zwołuje? Nikt! Według umowy

110 
Pradziadów, kto tej nocy był wachtarz miejscowy,

Wczas rano sąsiadowi dzidę zanieść raczy;
Ten, zoczywszy ją przy drzwiach, już wie, co to znaczy,
Jest posłusznym. A gdyśmy jak pańscy poddani
Do pełnienia pańszczyzny bywali wołani,

115 
Nie czyniono nam żadnej w rozkazach grzeczności!

O północy wstał Szaflik (już on we wieczności,