Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a więc według szkolnej teorji o epopei, ku ważnemu wydarzeniu dziejowemu, które miało stanowić jej tło. Jak gdyby na potwierdzenie tego wpływu wprowadza Bonczyk w grono uczestników zaburzeń na cmentarzu Wlazłowskiego, głównego przedstawiciela rewolucji r. 1848 w Miechowicach, gdyż:

Kiedy cały świat powstał, po wsi z szablą chodził
I za trzy złote na dzień wszelkie spóry godził.

Ironja, zawarta w tem określeniu, odnosi się także do samej rewolucji; Bonczyk szedł raczej za poglądem Krasińskiego na epopeę i większy nacisk kładł na moment przełomu w życiu ludu górnośląskiego, zaczynający się właśnie w połowie XIX w. i tu data zburzenia kościoła miechowskiego posłużyła mu jako symbol. Powstawanie kściołów o kształtach i rozmiarach katedr gotyckich lub romańskich w miejsce ubożuchnych kościółków było następstwem przyrostu ludności, ale radość i to chwilową budzić mogło tylko w duszach Bieńków; umysły głębsze i natury uczuciowsze nie zamyślały opierać się konieczności, chciały jednak utrzymać istnienie skromnych pomników przeszłości. Ironja wydarzeń sprawiała, że ich chęci pełzły na niczem, a biegiem wypadków kierowali dający się ponosić chwili i własnym widokom ludzie.
Skoro kościół stał się centralnym punktem poematu, poczęły przy nim jak dzieci przy matce skupiać się inne przedmioty, które długo dzieliły jego losy i równocześnie lub wkrótce miały z nim zniknąć z oblicza Miechowie. Były to cmentarz, szkoła i ich otoczenie. Również ludzie, którzy mieli najwięcej styczności z kościołem i jego przyległościami, wysuwali się na pierwszy plan jako główni przedstawiciele Miechowic. Osią akcji staje się sprawa istnienia lub nieistnienia starego kościoła, ale nie wyrasta nigdy do takich rozmiarów, żeby o nią starły się krwawo namiętności. Epopea wiejska nabiera właściwości życiowych wsi: panuje tu naogół bierność, wypadki toczą się wolnym nurtem, tu i ówdzie napotkają jakąś zaporę, powirują chwilę około niej i znowu fala za falą płyną powolnie, monotonnie dla oka, nie zaznaczając się niczem w tym nieznużonym przepływie.