Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kościół nowy ożyje stu głosów hałasem,

215 
Gdy się duch mój odezwie pełnym kontrabasem,

Pryncypałem, pastorem, fletmi, puzanami,
Potem słusznie zaśpiewa Ksiądz Proboszcz: »Pan z wami!«
Dopiero, jak się nagram, naśpiewam, nacieszę,
A Bóg zawoła: umrzej! — powoli pospieszę.

220 
Potem niech mnie wieś wdzięczna schowie pod ołtarzem,

Bom był ojcom i wnukom dobrym bakalarzem.
Tam też spocznie Ksiądz Proboszcz. Myśmy pracowali
Społem, w wspólnym też będziem grobie spoczywali,
Jak Piotr z Pawłem. Ksiądz nosił miecz słowa bożego

225 
Jak Paweł, a jam Piotr, bo noszę klucze jego!”


„Panie Pawle z imienia, a Piotrze w urzędzie!” —
Odrzekł Proboszcz z powagą — „mnie tam leżeć wszędzie,
Bo pomnik nie sąd boży! Świat w nagrobkach chwali
Wielu, których w wieczności straszny ogień pali;

230 
A zaś wielu wypuszcza z niewdzięcznej pamięci,

Których w miarę ich zasług chwalą w niebie Święci!
Weźmyż przykład z kościoła. Któż wśród tych bezdroży,
Śród lasów, bagnisk, stawów ten przybytek boży
Na tym kłębku glinianym wystawił? Tu wieki

235 
Szczęsnej przeszłości miały zdrój boskiej opieki,

A któż był pośrednikiem?” — Śród takiej rozmowy
Wolno idąc, przybyli, aż gdzie cmentarz nowy
Górkę łąki Krzonowej nowemi murami
Obejmował; naprzeciw uwieńczon drzewami

240 
Dźwigał niski pagórek, jak w smutku ponury,

Starej świątyni Pańskiej już niecałe mury. —
Niegdyś śmigał kościółek wieżą nad kasztany,
Nad topole, a białe na wschód słońca ściany