Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kto świątyni początków zna przyczynę, snadnie
W czułem sercu znaczenie ołtarzy odgadnie.

540 
Przeszło trzysta lat kwitła Zborowskich rodzina

W małym dworku miechowskim, aże ich godzina
Panowania wybiła. Nastąpiły czasy
Długich wojen i nędzy. Znów wyrosły lasy,
Gdzie przedtem pług panował! Wymarły z pamięci

545 
Imiona niegdyś święte, a gdyby pieczęci

Gmińskie, wskazujące wóz z końmi, a wwyż gwiazdy,
Nie przypomniały chociaż ludziom owej jazdy
Od Krakowa ku Śląsku, niktby już nie baczył,
Jak śliczne Bóg początki naszej wsi dać raczył.

550 
Tak to wszystko przemija! I w tem wola święta

Pana Boga, że pisma, akta, dokumenta,
Świadki owej przeszłości, nistety! zginęły,
Kiedy ognie pożaru pół wsi pochłonęły.
Fragmenta tych pamiątek gdzieś w popiele pono,

555 
Wszak nikt o nich nie wiedział, przypadkiem znajdziono

I spisano na nowych papiorach, lecz i te
Połową popalone, a połową zgnite,
Pewnie te, co nasz Tomek, jak nam właśnie streścił,
Po ogniu w czas francuski w kopule umieścił.

560 
Otóż czytajcie, proszę: Millesimo anno

Octingentesimo i sexto: gdy pisano
Tysiąc osiemset i sześć — ale tam spalona
Karta, gdzie pewnie były pieczęć i imiona.”

To wyrzekłszy, ksiądz Proboszcz, zgrabnie co nielada

565 
Pobutwiałe papiery do schowania składa.

Ale baczni słuchacze weń wlepili oczy,
Jakby nietylko przeszłość jego duch proroczy,
Lecz i przyszłość mógł zbadać. Przerwał więc milczenie
Pan Rektór i rzekł: „Proszę Księdza uniżenie,