Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wrócą oni, sąsiadko, jużcić to fakt nagi,
Nie ustąpi Paskiewicz, nie zdobywszy Pragi.” —

„Przecie to nie Paskiewicz!” — Niewiadomska na to, —

85 
„Lecz Wlazłowski, co w owe nieszczęśliwe lato,

Kiedy cały świat powstał, po wsi z szablą chodził
I za trzy złote na dzień wszelkie spóry godził.
To on był na cmentarzu! a gdyby nie Bienek,
Krwawoby się był skończył z Kiepkiem pojedynek.

90 
Czegóż jeszcze dożyjem!” — „Kmoterko, co wy tam;

Wy nie wiecie, co wojna! Jać was już nie pytam,
Czy Wlazłowski czy Kiepek, ale będzie wojna,
Jam niedarmo już całe lato niespokojna!
Bo cóż, iż po wsi w lecie wrony tak krakają?

95 
A wiadomoć, iż trupa zdaleka wąchają!

I w kościele mam znaki: Wczoraj na ołtarzu
Zgasła świeca podczas Mszy! O księdzu Fararzu
Wiem, gdy zeszłej niedzieli przez kościół z kropidłem
Szedł, otóż zatrwożony jakiemś krwawem widmem,

100 
Podniósł rękę, by żegnać! tu pęk! i z ramienia

Spadł nieszpornik! któż powie, że to bez znaczenia?
Nie dzisiejszam ja, kmosio, widzę, co się święci,
Że to znaki nieszczęścia, czytam w mej pamięci.”
„O coć dobrze, Helinko, że jeszcze żyjemy!“ —

105 
Kaszlała Niewiadomska — „Boć tak się dowiemy,

Jako się rzeczy skończą. Ja się nie opieram
Umrzeć! Mnie jedno, czy dziś, czy jutro umieram;
Lecz gnij tu, stara babo, kiedy dziś twe kości
Pogrzebią, a nazajutrz na rozkaz zwierzchności

110 
Znów wykopią! a potem, Bóg wie, z kim pospołu

Bez ceremonji rzucą do jakiego dołu!
Ja, na własnych nożyskach chodząc, wciąż uważam,
Jako stąpać, a jeszcze co krok się urażam;
Ja lichota! już nie mam w ciele mem wnętrzności,