Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
20 
Tam ja, matka i siostry twe w Zielone Świątki

Wychodziliśmy wspólnie zaraz po nieszporze.
Wielka część wsi przepędza te piękne dni boże
W mieście; tam jedzą, piją, tańczą, w kostki grają,
Albo się psotom mieszczan głupio przyglądają!

25 
Jam nigdy nie pochwalał takiego zwyczaju,

Jam z twoją matką, z wami wychodził do gaju;
Tam w cieniu świerków, sosien i białej kaliny
Jedliśmy śniady kołacz; w wieczór odwiedziny
Bywały u Wyplerki ciotki; przeciec temu

30 
Niedawno, więc pamiętasz?” Chłopiec ojcu swemu

Spojrzał w oczy i milczał, gdyż mu się zdawało,
Jakby oko i serce ojcowskie płakało,
Dodał bowiem: „Te lasy teraz pług mój orze,
Matka w ziemi! Lecz święte są wyroki Boże!
 

35 
Choć w Soboty Świąteczne zdobić dom zielenią

Daw nym już jest zwyczajem, choć przed naszą sienią
Stały gałęzie lipy, kaliny, a wianki
Wewnątrz ściany zdobiły z ruty, macierzanki,
Aże dom pachnął; choć się drzewa aż bieliły

40 
W naszej zagrodzie kwitnąc, a pszczoły nuciły

W miłym brzęku swe dumki; jam jednakoż z wami
Lubił wychodzić w pole. T ak idąc miedzami
Między zbożem wysokiem, którem wiatr powiewał,
Byłem z wami szczęśliwym, tom na celu miewał,

45 
Byście, gdy mnie nie będzie już pomiędzy wami,

Miały po mnie pamiątkę, myśląc: dotąd z nami
Często ojciec chodzili, tu nas nauczali,
Byśmy w spólnej miłości zawsze się zgadzali! —
Synu, pamiętaj na to; moje napomnienia

50 
Możno będą w twem życiu najmilsze wspomnienia.

Ale musisz się uczyć, by coś było z ciebie!
Nie bądź, jak ja, górnikiem, który w ziemi grzebie,