Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
495 
Przez śmierć jego!” — rzekł ojciec — „innych on wzbogacił,

Ciebie chciał uszczęśliwić! Chciał kościoły stawiać,
A otóż już jest w ziemi. Gdybym chciał rozprawiać
Jego życie i czyny, oraz powodzenie
Dawnych panów miechowskich, poznałbyś mój synie,

500 
Iż i w pałacach płyną łzy; Księga Mądrości

Mówi o losach ludzkich: »marność nad marności!«
Lecz idź teraz do kuchni, stoi tam na murku
Dzbanek z kawą i garnczek kiszonego żurku
I ziemniaki; jedz, co chcesz, a śpiesz się do szkoły!

505 
Da-li nam Bóg wieczorek pogodny, wesoły,

To pójdziem razem w pole. Tam pamięć odświeżę
I z kroniki miechowskiej cokolwiek powierzę.
Ty chowaj me wspomnienia starodawnych czynów,
Błąd i cnoty przeszłości są nauką synów.”

510 
Tymczasem Draszczyk widząc, iż już sam na wieży,

Wziął się za dusze zmarłych do zwykłych pacierzy.
On, co z współżyjącymi własne splata dzieje,
On zmarłymi zielony plan cmentarza sieje.
On ci dwóm pokoleniom zasuł oczy ziemią,

515 
Tam, czekając dnia sądu, już w pokoju drzemią.

Aleć nie, nie dnia sądu: jeszcze lata tego
Muszą martwi wstać z martwych do grobu nowego:
„Ci, co leżą — powstaną, a co stoi, padnie;
Któż to, co śpi w przyszłości, rozumem odgadnie?

520 
Kościół runie! Ja umrę!” Tak myśląc, zamyka

Wieżę; idąc do domu, łzy tajemnie łyka.