Strona:Stary Kościół Miechowski.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Spojrzał w stronę kościoła, wskazał ręką, potem
Rzekł: „Tam grób mojej Hanki! Cóż ty myślisz o tem,
Że chcą zmarłych przenosić? Tomku, chcą budować

605 
Nowy, wspaniały kościół! Ja się nadziwować

Nie mogę tym odmianom. Gdyby z grobu wstali
Nasi starzy, Miechowic jużby nie poznali.
Nowy kościół, mój Boże! Ja dawniej starego
Nie widziałem i w święta największe pełnego!

610 
Kiedym ja służył do Mszy, tedy tak bywało:

W niedziele kilka kobiet przed ołtarzem stało,
Dalej zaś po kościele tu z tej Miechowianie,
Z owej strony Karf, Bobrek, razem Rokitnianie,
W środku było próżniutko, choć był kościół mały.

615 
Gdzie się te stare czasy Miechowic pod ziały!”


„Walku!” — odrzekł Kortyka, zwany Kurc, — „już wiele

Latek minęło odtąd, kiedym ja w kościele
ślub brał z moją! Tyś drużbą był przy tem weselu.
Z owych czasów wymarło rówienników wielu,

620 
Już i Sobek Kaczmarczyk! Myśmy dwaj zostali!

I cóżbyśmy nad tej wsi odmianą dumali?
I myśmy się zmienili: jam łysy, ty siwy;
Że zatem wieś urosła, toć nie wielkie dziwy!”

„Owszem dziwy”, — rzekł Walek, — „cóż ja to widziałem,

625 
Będąc dzieckiem? Jakież ja Miechowice znałem?

Z tej strony ciemne lasy, z owej wielkie stawy,
W środku wioska tak nędzna, błocista; że ławy
Kładziono od Starego Dworu do kościoła.
Ani jeden dach we wsi nie był ze szędzioła,

630 
Lecz ze zbutwiałych, grubych snopów długiej słomy,

Pod strzechami niziuśkie czerniły się domy.
Łatwo pojąć, jak zgrabne te chałupska były,