Strona:Stary Bóg żyje.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich w zaciszu domowem, wiele czytał, wiele się uczył — ale w życiu publicznem i zbytkach stolicy nie miał upodobania.
„Francya znowu postępuje jakąś ślizką drogą!“ — ostrzegał często Cesarza. „Dziennikarstwo znowu pełne swawoli i zgorszenia. Czytający nie znajdzie w nich nic o Bogu — chyba szyderstwa tylko przeciw wierze i cnocie — a więc gazety jak dawniéj znowu trucizną. Gdyby teraz żył ś. p. wielki wujaszek Waszéj Cesarskiéj Mości, już ze względu na dobro publiczne takim wybrykom położyłby tamę!“
Poznać z tąd, że cnotliwy hrabia jedynie dla tego niechciał przyjąć urzędu w kraju, by się nie stał uczestnikiem niecnotliwych zasad tego Pana, który Francyi panował. Lato przepędzał hrabia w dobrach swoich, że zaś dzisiaj wśród upału w miesiącu Lipcu bawi w Paryżu, to dla tego, że chciał zakupić jakiś obraz właśnie ukończony, słynący z przedmiotu malowidła, jako i z biegłości sztuki. Zaraz drugiego dnia pobytu w Paryżu otrzymał hrabia list, którego treść największą obawą go napełniła! Ręce jego drżały, szeroko rozdarte oczy z bladéj twarzy wyglądające, ciągle patrzą na przeczytany dopiero list, jakoby go połknąć chciały — znów kładzie list na bok, to chłodzi gorące czoło zimną drżącą ręką — usiada — nieruchomy jak bez życia.
Czy to być może — bąknął po chwili? — Nie — to nie prawda! I znowu czyta. — Na-