Strona:Stary Bóg żyje.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kają się wszelkich rozkoszy tego świata. I któżby jeszcze, patrząc na takie cuda Chrystusowe mógł wątpić, że On jest słowem, które świat stworzyło?“ —
„Rozmyślając nad tem,“ dodał jenerał Bertrand, „zaiste przyznać trzeba, że to cud nieustanny, to ciągłe istnienie kościoła Chrystusowego, który się domaga od ludzi najprzykrzejszego zaprzania się samych siebie.“
„Wiesz Panie jenerale“ — mówił daléj Napoleon, „że ja jako igraszką kierowałem armijami, które za mnie szły w ogień? Aleć musiałem być przytomny, musiałem ich zachęcać budzącem spojrzeniem, głosem do męztwa zagrzewającym; ale téj tajemnicy nie posiadam, bym mógł imię i miłość moję w sercach ludzkich uwiecznić. Teraz jestem w niewoli. Gdzież są dawni przyjaciele? dawni pochlebcy i ulubieńcy? Wy dwaj tylko, wiecznéj pamięci godni za wierność waszą, wy tylko dzielicie niedolę moję! O już chwilkę tylko, a to ciało moje będzie pastwą robactwa, rozsypie się w proch! Jakaż różnica między mojem nieszczęściem, a wiecznem krolestwem Chrystusa, którego ogłaszają, miłują, wielbią po całym świecie. On żyje w sercach milionów po wszystkie czasy. I któż powie, że Chrystus umarł! niejestli to życie? Zaiste to cudowne królestwo Chrystusowe jest najczystszem dowodem bóstwa Jego. Jeżeli zaś on jest Bogiem, to i kościół dziełem boskiem, a więc go broni ręka boska, bramy pie-