Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Załęski - Jezuici w Polsce T. 2.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w żadnych. Gdy więc Jezuici pierwsze swe szkoły otwierali, znaleźli już anarchię w woluminach praw, w sejmach, w społeczeństwie. Przybywało tych szkół z każdym lat dziesiątkiem, ale rosła i anarchia, a chociaż wychowywali młodzież w karności i każdy wybryk swywoli karali surowo, to na cóż się ta karność szkolna przydała, kiedy student po za szkołą wszędzie na anarchię patrzył i z nią się stykał, świadkiem był wygadywań i krytyk na króla, zajazdów, sejmikowych kłótni, burd jarmarcznych z mieszczanami i żydami, batożenia chłopów? Kiedy od ojca nieraz własnego słyszał pochwały rokoszu, narzekania na absolutum dominium, bo król podatków się domaga i t. p. sentencye szlacheckich polityków.
Pamiętać też należy, że już za Zygmunta III sami profesorowie szkół, Jezuici, byli w znacznej części synami tej samej anarchicznej szlachty. Rząd silny, monarchiczno-konstytucyjny, uważali za bardzo dobry dla siebie, dla zakonu, ale od kolebki wychowani w adoracyi dla „złotej wolności polskiej“, jakże mogli go zalecać przyszłym obywatelom rzpltej? Nie dozwalała tego i prosta roztropność. Źrenicę oka ranił, kto złotą wolność ganił, choćby on był Skargą. Miałże profesor zakonnik, zamiast wykładać prnecepta cloquentiae, lub quaestiones disputatas, poddawać krytyce n. p. „amnestyę“ królewską, albo „deklaracyę“ sejmu 1609 r. de non praestanda obedientia, albo dowodzić uczniom, że ich ojcowie zdrajcami kraju, bo do rokoszu przystali, bo do związków wojskowych należą, bo sejmy „rozpruwają“, bo poboru dać nie chcą? Dzisiaj jeszcze, nawet uniwersyteckiej młodzieży gani się to, jeżeli, zamiast uczyć się, w politykę się bawi, od szkół zaś średnich regulamin szkolny wszelką politykę wyklucza, jakiemże więc prawem można żądać, żeby Jezuici uczniom swym na błędne koło i zgubność politycznych instytucyj oczy otwierali, o potrzebie ich zmiany przekonywali? Nie ta zresztą była ich misya. „Na pobożnych chrześcijan i dobrych obywateli“, t. j. szanujących te prawa, jakie są, ale nie na reformatorów politycznych wychowywać mieli młodzież.
Nawet na ambonie, nauczeni przykładem Skargi, który „przeklętego“ prawa de non praestanda obedientia nie naprawił, a tylko nienawiść na siebie i zakon ściągnął, ostrożni być musieli, ile razy nie o grzechy i wady, ale o „prawa i wolności“