Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzeń hurmą ku Tanasijowi. Na przedzie w skoku Andrijko Płytka, tuż obok niego zeskoczył z półki Matij. Otoczyli go w mig i inni, a inni jeszcze z kątów nieco opornie ściągali się ku watrze. Andrijko podniósł palec nad głową Tanasija. Szeptał wyraźnie:
— Tanaseńku, od święta zaczyna się nowe życie. Nie naruszajmy smutkiem! Szanujmy święto świętując. I mnie serce zbrzemieniało, i głowa także, za pobratymami tymi, co — — ich już nie ma dzisiaj między nami. A przecie — zaczynajmy na nowo.
Tanasij wyprostował się, przełknął coś, z trudem, mruknął: „Nie naruszajmy.“ Spojrzał z żalem ku Serebrianiukowi, dał się prowadzić Foce ku ławie. Usiedli obaj, a Foka wywodził ciepło:
— Posłuchajcie, Tanaseńku, pan Konik nie tylko kucharskie książki czyta. Czyta różne. Dzieciom słodkiego pieroga nie zrobi, oj nie! Bo sam ma tylko te osiem i pół guldena miesięcznej pensji. A jeszcze ten kłopot z nim, że nic nie przyjmie, nie chodzi nigdzie, tylko na plebanię, nawet od chrzcin się wymówił. Wciąż z książkami i z dziećmi. Wiecie, Tanaseńku, zawsze lepiej zawczasu... Pójdźmy tak kiedyś razem do szkoły, posłuchamy sobie, cóż to szkodzi.
Tanaseńko odpędzał się mrukliwie:
— A cóż mi pomoże? Książki? Na pewno nie!



4

Foka trzymał go nadal za rękę, a tymczasem w waterniku szepty rozszeleściły się w zawody z watrą. Andrijko Płytka usiadł w kącie, a liczni goście tłocząc się stanęli nad nim. Pytali szeptem, a Andrijko odpowiadał skąpo. Szepty wzmagały się, a do uszu Tanasija, i Foki także, dolatywały imiona butynarów, tych rębaczy bystreckich, co zginęli zaduszeni lawiną pod Skorusznym. Wiedzieli o tym wszyscy, ale od święta nie wspominali. Tanasij odwracał się i nastawiał uszu ku Andrijkowi, lecz Foka wciąż trzymając go za rękę zagadywał szepty, opowiadając żywo i głośno o Koniku.
— Pan Konik wcale nie zaczyna od książek. Zaczyna od Jasienowa, od Czeremoszu a stąd dalej w świat. Naprzód na piasku karbuje, potem wskazuje na mapę i tak mówi: „O patrzcie, dzieci: tu Jasienowo, tu Rzeka, wschód słońca na prawo,