świecznik, można by chyba odnaleźć w jakimś muzeum. W górach, oprócz zachowanej do niedawna w Krzyworówni niebieskozłotej patrolicy, już się ich nie spotyka, chybaby w jakimś zakątku zapadłym. Nieśmiertelność Derewiuka, podobnie jak ojca, przeniosła się do dziedzin niedościgłych dla oka. Wszelako stocznik Derewiuk — jak twierdzą — pobierał za swe prace wynagrodzenie dostateczne, rzekomo wygórowane, ponadto nie założył się, że wskrześnie. Jego wskrześnięcia nikt nie oczekuje.
Słynny świecznik Derewiuka był przejściem od rodzimego stylu geometrycznego ku barokowi, a raczej stopieniem obu. Trzy ostrosłupy, z tych dwa dolne ścięte u góry, o podstawie trójkątnej, splecione z paciorków toczonych z drzewa i barwionych, wyrastały jeden z drugiego, ku górze, coraz to mniejsze, dając w profilu skrót geometryczny stożkowatego krzewu strzelistej smereki u dołu szerszej, ku górze coraz węższej. Niebieskozłotawy krzew smerekowy, porumieniony u samego dołu płomykami czerwieni — jak gdyby rdzą zwarzonych szpilek — świecił u góry złoto-niebieskawym czubem kwiecia. W całej sieci świecznika pomalowanej na niebiesko-złoto, u spodu podgrzanej z lekka czerwienią, przetkane barwy przelewały się w ten sposób, że ku górze ubywało niebieskości, a przy zupełnym zaniku czerwieni wciąż przybywało wykwitających z niebieskości promieni złota. Z biegiem lat barwy przygasły, przejścia od jednej do drugiej stały się jeszcze bardziej nieuchwytne dla oka. Świecznik zyskał na tym, można powiedzieć, że czas spełnił zamiary mistrza, zdążające do wchłonięcia czerwieni i przeczarowania niebieskości w złoto.
Do ornamentacji podstaw i krawędzi sieci paciorkowej służyły wyłącznie rzeźbione z drzewa nieduże głowy ludzkie. Pajęczyna spiętrzonych ostrosłupów schwytała je w trzech wstających kondygnacjach. Uwięzione w dolnej pajęczynie siwe maszkary, z językami płomieni na licach i poblaskami złotości we włosach, męczyły się wykrzywione boleścią, rozpaczą, niemym krzykiem. Utkwione w drugim ostrosłupie głowy, nieco bardziej uzłocone, pogrążyły się w sennym zmartwieniu i znużeniu. W ostatniej strzelistej pajęczynie, wśród tryskających z niebieskości złotych promieni wyzwalały się głowy w wyrazach szału czy pijanej swobody.
Świecznik Foki umieszczony w durijce był dokładnie kopią cerkiewnego, sporządzoną przez samego mistrza, nieco mniejszą i nieco uboższą w szczegóły. Nie wiadomo czy Foka kiedy
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo II Księga II.djvu/105
Wygląd
Ta strona została skorygowana.