Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo III.djvu/461

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chej już, może nawet zasypanej żółtą miodną arniką, siedzą sobie młodzieńcy. Co jakiś czas klękają, przykładają ucho do ziemi. Mówią chwilę szeptem, słuchają długo. Słyszą niejedno jeszcze: ptaki powróciły, kosy zalewają lasy radością, wilgi rozsypują hojnie słodycz. Wszędzie dociera gorący oddech południa, nieuchwytny głos wiosny, kukanie zazuli. A z drugiej kiczery sfrunie głos fłojery zadumą i pytaniem. I zaraz skądś odpowie mu dziewczęcy głos śpiewanką wiosenną: „Na wysokiej połonince ciepły wietrzyk wieje. Rozweseli i odmłodzi, świat zazielenieje.“ Młodzieńcy słyszą słowa. Mimo woli spoglądają ku Czarnohorze. Śniegi już schodzą, odkryte krzesło Doboszowe świeci się w słońcu i czeka. A może stamtąd lepiej słychać dzwonienie rachmańskie? Słychać je jednak zewsząd. Jak to szczęśliwie młodym ludziom na własnej ziemi, tak młodej jak ta nasza, tęsknić do krainy rachmańskiej.
I jeszcze dalej tak sobie roić więcej niż opowiadać: jak to dzisiaj, hen daleko, na wschodzie słońca, w tych samych godzinach świętują Rachmanowie. Rzeki ich wezbrały mlekiem i miodem, stoki gór pełne kwiatów, wszystkie dzwony grają i dzwonki śpiewają z kościołów, z kaplic i z chat. Dzielą się jajkiem od nas posłanym. Wspominają radość dawną, gdy Jezus uśmiechnął się do nich na brzegu morza. Uśmiechają się do siebie, uśmiechają się do świata!
Są przezroczyści, światło przez nich przechodzi, a wzrok przenika ich na wskroś. A przecie oporni i gorący jak wiatr wiosenny. Poruszają się jak postacie wiatrowe.
Szukamy ich z daleka, świętujemy wraz z nimi, łowimy ich znaki: ich szczerość, ich moc. Ich szczęście. W tym jednym dniu na małą chwilkę w malutkiej cząstce my sami stajemy się Rachmanami.
Naszą Rzeczpospolitą wskrzesiły nam nasze gody. I dalej jeszcze wiodą nas, właśnie gdy się żegnamy, do tej co najoddaleńsza i najbliższa. Co zwie się Rachmańska kraina. Żyje Rzeczpospolita duchów, czuwa nad nami.
Za to wszystko dzięki wszystkim wam. Wam goście, wam gospodarze. I tobie Wierchowino, Ojczyzno ty nasza, tobie siostro-Ukraino pod skrzydłami Archanioła, tobie moja Litwo i tobie Matko wspólna, córko Słowa!

— Pane Ładysławe — odezwał się Foka — to wasze tylko prawo tak krasno howoryti[1] — Bo co robicie, wszystko jest piękne.

  1. To pana tylko prawo tak pięknie mówić.