Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/531

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I wtedy to właśnie Słońce, co przyglądało się dostojnikowi, błysnęło przez okno nowej mandatorii. Wdarło się i do ciemnicy tej, do głowy mandatorskiej. Powziął myśl mandatorską. Bo ciemność ma swoje prawo, a dla słoneczka nie wszędzie jednakowy dostęp. W kancelarii zapajęczonej, piwnicy stęchłej ani w kryminale nie jest tak jasno jak na połoninie wysokiej. Z głowami tak samo.
Rad był niezmiernie mandator. Uśmiechał się do swej myśli. Już gotów był sądzić, że sam Kwiatkowski umyślnie posłał Wołochów z ziarnem. Miał go za czarownika, za cudotwórcę. — Tak czy inaczej traf nadzwyczajny: Hołowcy złamali patent cesarski. I jeszcze jak! W czasie głodu napadli na karawanę z żywnością. A któż ma w małym palcu władzę nad Hołowami jak nie Dmytro, na bluźnierstwo i urąganie majestatowi knieziem wybrany? Może sam napadł, by rozdzielić zboże, by zjednać sobie ludzi? Wołosi świadczyć będą, że Hołowcy napadli na nich w czasie głodu. A Kwiatkowski świadczyć będzie, że Dmytro mieni się knieziem Hołów, że wciąż bluźmi cesarzowi. Kwiatkowski setki świadków znajdzie! Na kilka szubienic. Precz z pętami patentu! Dość polityki, co urzędy poniża i władzę krępuje. Górą urzędy! Górą prawo szubieniczne! —
Padły ostre rozkazy, przed wieczorem żandarmi wyruszyć mieli, zebrać wszystkich puszkarów dawnych, wszystkich atamanów i dziesiętników znad Dolnej i Białej Rzeki. Razem z nimi, przy pomocy wojska, mieli ściągać ze wszystkich wsi po drodze routy. Mandator zawezwał nowe wojska z Kołomyi. Tymczasem dragoni mieli pocwałować naprzód. Był rozkaz, by obsadzili wszystkie płaje i przejścia naokoło Hołów od strony Białej Rzeki, od pustynnej Wierchowiny, od Skupowej, skąd się nikt nie spodziewał najścia.
Chełpił się mandator przed Kwiatkowskim: Setki żołnierzy pchnę, tysiące ludzi do rout ściągnę! Wszystko w imieniu cesarza!
Wir junacki ogarnął głowę mandatorską: Hurra, koniec Hołowom!
Nadaremnie szukało go rano po płajach Słoneczko, pośród wojska i rout. Pamiętał o losie poprzednika w wojnie kuckiej. Ukrył się w domu jakimś i czekał.
Tego samego wieczora, gdy mandator wysłał swoje oddziały, Dmytro spał na Kremienicy. We śnie usłyszał cichą śpiewkę. Przenikliwa śpiewanka Pełechowa obudziła go. Komarową