Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mi — wcale nie są bezprawne, jakby u jakichś Cyklopów. To niewątpliwe, że każdy na swoim własnym, osobnym prawie, bo powiada się: „Co pagórek, to insza ustanowa“, lecz w tym rzecz, że prawa i ustanowy każdego zakątka bez sprzeciwu poddały się jednemu powszechnemu prawu gościnności, gdyż mieszkańcy zakątków, rodziny samotne i ludzie samotni, czy wiedzą czy nie wiedzą o tym, tęsknią do obcowania, do ludzi. Dawniej więcej niż dziś, bo ze wzrostem ludności zbliżyli się przestrzennie. Lecz w owe czasy same spotkania, tak rzadkie w niektóre pory roku, nawet jeśli kierowały się podług gospodarstwa, były świętem. Więcej jeszcze niż wełny i bryndzy szukano nowin, słów, spojrzeń.
A oto tym razem, na dzień Rozłączenia Foka ma przed sobą rolę osobliwą. Ma zaprosić cały naród połoniński, gdzie kogo spotka, na wesele najstarszej córki dziedzica z Krzyworówni. I to dopiero początek dobrowolnego obowiązku. Bo jako jeden ze starostów weselnych przyrzekł przygotować i urządzić wszystko, co należy, do weselnego przyjęcia Hucułów. To zresztą nie jednorazowa grzeczność. Gospodarstwo, a nawet życie Foki i dziedzica spojone nie od dziś, Foka tyle nauczył się od pana, a pan tyle jemu zawdzięczał. Wesele córki dziedzica, to dla Foki, którego jedynaczka Hafija zmarła przed laty, obowiązek jak gdyby wobec własnej córki. Idzie on ku kolibie połonińskiej, a raczej ku koszierom, tam gdzie uwijają się dziesiątki mieszanników, gazdów z Żabiego, z Hołów, z Zełenego, z Krzyworówni i z Jasienowa. Zaledwie dojrzą Fokę, że ustrojony dla zapraszania, odwrócą się od swoich spraw, zamilkną, czekają. A on poczeka, aż go otoczą, i prosi jakby na swoje wesele:
„Ludzie delikatni, gazdowie chrzczeni, pobratymi z dawien dawna! Dziedzic, dziedziczka, panna i ja, prosimy was wszystkich na wesele, które zacznie się na Pokrowę. Kto przyjdzie z daleka, pomieszczenie znajdzie, niech go o to głowa nie boli. Będą wielkie muzyki huculskie z Żabiego, z Jasienowa i z Hołów. I będą trzy muzyki cygańskie z Bukowiny i z Węgier. I żydowska dla panów aż z Kołomyi. Będą nabożeństwa i służba Boża, będą zabawy i komedie różne, i takie ognie będą w powietrzu jak gwiazdy lub kwiaty świecące. Będą księża z całych gór i polscy księża z Kosowa i aż z Kołomyi. Będą panowie ze Lwowa, z Wiednia, z Warszawy, ze Słobody-Ropy, z Węgier, z Anglii i z Ameryki. I będą Żydzi z całych gór, sam rabin przyjedzie z Kosowa. Będą gazdy ze-