Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ko że nikt nie znał czytania. Niektóre z tych rzeczy, co mówił pan czy profesor, były tak mądre, że nikt nie zrozumiał ani słówka. Nie zrozumiałby, gdyby go zabijano. Ludzie zrozumieli tylko tyle na pewno, że w górach cały naród grzeszny, nieoświecony i głupi. Na to nie mogli nic poradzić. Robili dalej swoje.
Do tego uczonego człowieka zachodził młody Foka. Korciło go wielce zrozumieć, co piszą pożółkłe książki, co powiadają o Didu, o Słoneczku świętym, a może i o Rachmanach. Patrzał na książki ze czcią. Bał się niemal je dotknąć. Zatem uczony słabowina zaczął uczyć Fokę pisma. Przez rok prawie nosił i posyłał mu Foka bryndzę, mleko, wędzonkę, dziczyznę, ryby, miód, świeże owoce i suszenice, słowem wszystko, co było w chacie. I uczył się Foka, pojętnie chwytał pismo.
Do czasów Foki w górach mało kto znał pismo „pańskie“. O watażkach opryszków, o najsłynniejszym ze wszystkich Doboszu, o tym mądrym śpiewaku Dmytrze Wasylukowym, o paniczu Antosiu Pankiewiczu, synu rewizora (stąd nazwanym Rewizorczukiem) opowiadają, że znali pismo. To zrozumiałe, to byli junacy-opryszki, wojowali z panami, nie bali się nikogo. Ale z gazdów osiadłych, by kto znał pismo — nie daj Boże! Może i znał, ale nie sposób było o tym się dowiedzieć, bo od czasów, kiedy cesarski mandator Herdliczka zasadził Petra Tanasijczuka z Fereskuli do katusza i trzymał go tam w mokrej piwnicy przez półtora roku, a jeszcze co kilka dni kazał go bić i katować, aby się przyznał, że naród buntował — a wszystko to za to, że przeczytał sąsiadowi jakiś kontrakt — od tego to czasu zrozumieli ludzie, jak niebezpiecznie znać pismo, kryli się z tym bardzo. Przed Foką tylko stary pustelnik Maksym z Jaworza pod Czarnohorą znał pismo.
Foka poduczył się rychło i nieźle czytał, a wciąż dopytywał uczonego człowieka o tamte najciekawsze książki. Ten jeszcze jednak nie dawał mu ich czytać. Może to także miał za tajemnicę. Także na rewasze i karby, na te zacinane na kłodach obliczenia, tak pomstował pan, że nawet Foce było śmiesznie. Foka bowiem myślał sobie, że to pańskie pismo doskonałe, arcymądre, ale dla połonin i lasu i tamte starowieczne górskie karby także niezłe. Ale uczony pan: nie i nie, tylko swoją mądrość uznawał.
Jednak był to człek dobry, życzliwy, widać że dobrze jakoś chciał dla ludzi. Foka na Nowy Rok przyniósł mu pierścionek