jak długo dzwony dzwonią, jak długo chodzą kolędnicy po chatach, tak długo on — przeklęty Aridnyk — onże i Archijuda — patron niewoli i ucisku, przykuty na dnie piekielnym, nie ma siły szkodzić, nie może zniszczyć tego świata.
W czasy młodości Foki uroczyście i pełnie obchodzono grzanie Dziada. Gdy z daleka usłyszano wezwania dzieci „grzejcie Dziada“ — z radością wybiegali domownicy z chaty aż poza grażdę, na carynkę, wynosząc różne przygotowane potrawy. Tam rozpalali wielką watrę. Gdy watra dobrze rozgorzała, wszyscy za biegiem słońca kręgiem trzykrotnie obchodzili watrę, następnie z okrzykiem: grzejcie Dziada! — przeskakiwali przez watrę, naprzód starsi, potem młodsi, a w końcu dzieci. Wreszcie siadali wszyscy wokół watry, razem spożywali przyniesione potrawy.
Foka nieraz wspominał dzieciństwo i te obrzędy. Wspominał, jak to całą rzeszą dziecińską, gdy już wiosną zaczęło pachnąć, wałęsali się od chaty do chaty. Znad watry wznosił się biały kudłaty dym, dym z chwoi jałowcowej, jakby biały kudłaty Dziad dobrotliwy, ogrzany i zachęcony radością wiernego mu ludu, wstawał z ziemi świętej. Dziad rodów górskich, piastun chudoby, co cierpiał za nas, co modlił się do Boga. A ludzie żałowali go, radowali się serdecznie, że się ogrzał.
I właśnie ów chorowity pan, czy profesor, na ten obrzęd pohany bardzo się sierdził. Tłomaczył ludziom, tłomaczył najdobitniej i młodemu Foce, pod nos mu książki pożółkłe podsuwał, że to nie żaden Dziad, tylko sam Jezus Chrystus, że on to cierpiał za nas, że on do Boga się modlił, a nie Dziad, że w Wielki Tydzień Chrystusowi cześć należna, że Jego należy żałować, a nie Dziada. A wszystko inne, co się o tym mówi, to puste gadanie i pohane. Z tego zrozumieli ludzie, że Chrystus chociaż, jak się to mówi był młodzieniaszkiem, jednak tak umęczon był w Wielkim Tygodniu, że w tym krótkim czasie postarzał się od cierpień. Zrobił się Dido — Dziad. I dalej grzano Dziada, świętowano na cześć Dziada, żałowano Dziada.
Dalej pouczał uczony człowiek, że ani watra niebieska nie jest żadnym ojcem, ani ogień najstarszym aniołem, tylko Bóg to ojciec na niebie, pośród aniołów i Świętych, a dalej jeszcze, że nie słoneczko to jakiś pan ognisty, tylko właśnie Pan Bóg w Trójcy świętej Jedyny jest panem ognistym. To wszystko w tych książkach pożółkłych było zapisane... Tyl-
Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/103
Wygląd
Ta strona została skorygowana.