klasztory bazyliańskie zamykał i schyzmatyckim czerńcom oddawał: wtedy i sławny wołyński Poczajów (blisko galicyjskiej granicy) na schyzmę był zabrany. Po kilku latach tyle dokazał, że kilkuset księży albo złych albo wylękłych o los własny i rodzinę, dało podpisy, że na schyzmę przejdą. Te podpisy posłał Siemaszko do cesarza: cesarz odpowiedział, że Bogu dziękuje za nawrócenie Rusi do prawdziwej wiary, i na pamiątkę kazał bić medal z napisem, że „Ruś gwałtem oderwana była od cerkwi rosyjskiej, a miłością do niej była przywróconą" (w roku 1839).
Co to była za miłość? Wszystkich gwałtów i okrucieństw wyliczać tu nie możemy, bo byłoby za długo. Wspominamy tylko ogólnie, że księża, którzy schyzmy przyjąć nie chcieli, bywali wszyscy odzierani z szat kapłańskich, trzymani po schyzmatyckich klasztorach w więzieniu, obracani na dyaków przy schizmatyckich cerkwiach. Ci, o których myślano, że drugich zachęcają do wierności, prześladowani byli okrutniej. Tak naprzykład ksiądz Micewicz, trzymany był przez sześć miesięcy w lochach pod kościołem w Żyrowicach, o chlebie i wodzie: a gdy i to nie pomogło, oddany był mnichom schyzmatyckim, którzy się nad nim i innymi okru[t]nie pastwili, bili i katowali.
Gorzej jeszcze było z zakonnicami, Bazyliankami. Te, gdy rozkazu Siemaszki nie przyjęły, i oświadczyły odważnie, że wiary swojej nie odstąpią, z klasztorów swoich wygnane, pędzone były pieszo, w ciężką zimę do różnych klasztorów rosyjskich mniszek (czernic); tam do ostatnich posług używane, bite, nogami kopane: wiele z nich umarło z tej męki: ale ogółem tęższe były i wytrwalsze od mężczyzn. Parę z nich zdołało umknąć,
Strona:Stanisław Tarnowski-O Rusi i Rusinach.pdf/31
Wygląd
Ta strona została przepisana.