Strona:Stanisław Przybyszewski - W godzinie cudu.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I znowu wezbrało się jego serce nieznaną potęgą jak kiedyś w dawnej ojczyźnie: dziki krzyk rwał mu się z serca, by słońce, które niósł w piersiach, pokazać całemu światu, ale zwolna począł opadać ze sił, zdjęła go jakaś miękka a rozkoszna niemoc, osunął się na ziemię:
Stało się coś niepojętego…