Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i wzdłuż, a nie napotkasz na jednę żyjącą istotę — całe młodociane potomstwo z głodu powymierało, a tajemnicą pozostanie, czem się przy życiu pozostali wyżywić zdołają...
O ty, błogosławiona Belgio!
Europa rozrywa szaty na sobie i posypuje sobie głowę pokutniczym popiołem, drży w posadach z oburzenia, że sukiennice w Ypern koniecznością wojenną zniszczone zostały, ale, że miliony ludzi tam gdzieś w Polsce z głodu giną albo życie prowadzą, jakie nam tylko średniowieczne kroniki wśród najstraszliwszych klęsk głodu, moru, pożogi i mordów opisują, to Europę nic nic obchodzi — przeciwnie niema dosyć słów wstrętu i obrzydzenia nad polską nędzą, polskim brudem, no oczywiście — polskiemi wszami!
Haniebne! Czyż wstyd Wam oczu nie zalewa?
Więcej powagi, więcej godności, Wy towarzysze pancerni w »świętej« wojnie, więcej szacunku przed tymi nieszczęśnikami, którzy w milczeniu cierpią, bezimiennie umierają, o których Europa nic nie wie lub pogardą zbywa, a którzy doprawdy jej zimnego, obojętnego spokoju skargami i rozpaczliwym porykiem nie zakłócają.
A jeżeli kiedyśkolwiek jakiś naród miał prawo żądać jak najgłębszego szacunku i podziwiającego poważania, to właśnie naród Polski w tej wojnie.
Laski i współczucia nie wyżebrywaliśmy u Europy mimo naszej najstraszniejszej nędzy, nie krzy-